wtorek, 19 listopada 2013

27.09.2013 r. - Mysz zostaje sama na placu boju

Kolega, z którym przyjechałam i jak dotąd jeździłam razem na zajęcia dostał jakieś złe wieści z domu i w trybie natychmiastowym wrócił do Polski. Ostałam się sama jedna, jako ta sosna na Wierszynie. Oj, zaczynam się martwić. W akcie desperacji zadzwoniłam do O., jedynej osoby, którą tu znam. z prośbą, żeby przez weekend pomogła mi trochę ogarnąć okolicę i nauczyła jak dojeżdżać na wydział. O. również jest Polką, przyjechała na wymianę w zeszłym tygodniu. Poznałyśmy się wtedy i rozmawiałyśmy zaledwie kilka chwil, ale bez wahania zgodziła się mi pomóc. Pierwsza lekcja miała trwać jakieś dwie godzinki a wyszły cztery. Na wydziale okazało się, że ona sama się tam gubi :P. Nic dziwnego, jest to labirynt piekielny. Zobaczymy jak mi pójdzie w poniedziałek samodzielna jazda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz