piątek, 15 listopada 2013

22.09.2013 r. - IV spacer po Tomsku

Dziś postanowiliśmy sprawdzić coś, co na planie miasta znajduje się nad rzeką, i jest oznaczone symbolem leżaczka... wedle wszelkiego prawdopodobieństwa powinno być plażą. Po długiej wędrówce dotarliśmy nad brzeg naszego tzw. strumyka. Nazywamy Tom strumykiem, bo na syberyjskie standardy jest tak mały, że na żadnej mapie się go nie zaznacza, ale w rzeczywistości jest szerszy niż Wisła :D. Plaży nie było, ale za to były całkiem ładne tereny spacerowe tzw. lagiernyj sad. Szerokie tarasy, podobno naturalne, schodzące do samej wody a na każdym tarasie bulwar. Na zboczach rosły sobie szkółki leśne z podpisem, że to drzewka miłości. Ponieważ spotkaliśmy na jednym z bulwarów kawalkadę weselną moja teoria jest taka, że młode pary przyjeżdżają tam i sadzą drzewko, by pan młody po ślubie skupić się już mógł tylko na bachorze i domu, ale póki co teoria pozostaje niezweryfikowana. Szliśmy tak sobie i szliśmy, aż udało nam się zabłądzić w lesie, a na końcu dotrzeć do mostu. W Tomsku jest tylko jeden most przez te wielką rzekę. W zasadzie może i więcej nie trzeba, bo całe miasto praktycznie leży na jednym brzegu. Z tego co widać na drugim są tylko jakieś opuszczone ruiny i slamsy. Pogoda była zdecydowanie mniej sprzyjająca pieszym wycieczkom więc żeby się nie rozchorować wieczorem musieliśmy się rozgrzewać testując wyroby miejscowego przemysłu gorzelniczego i muszę przyznać, że wódka z cedrowych orzechów, syberyjskiego przysmaku, jest naprawdę niezła.

Obczailiśmy przy tej okazji, że to moje okno nie jest wcale zbyt wysoko i, co najważniejsze, nie ma w nim krat jak w Polsce, więc jak się wypuścimy na jakieś całonocne eksplorowanie miasta to będziemy wracać do mnie drogą powietrzną :D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz