wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Mysz bardzo żałuje, ale nie będzie mogła wam opowiedzieć jak obchodzi się Boże Narodzenie w Rosji, gdyż przyjechała do Polski. Za to chciała zaprezentować wam swoją integracyjną choinkę. Mysz popiera ideę integracji wszystkich ze wszystkimi. Wykluczenie i dyskryminację ze względu na płeć, narodowość czy niepełnosprawność należy zwalczać. Dlatego na honorowym miejscu mysiej choinki wisi renifer bez nogi, a tuż nad nim rosyjski wilk (niestety bez zająca).

 

P.S. Już za kilka dni Mysz wyrusza na podbój południowych mórz na pokładzie sts Pogoria, więc zmienimy trochę strefę klimatyczną.

wtorek, 10 grudnia 2013

Siberian dream

Eksploracja Syberii przez Rosjan zaczęła się w XVI w. Założony w 1604 r. Tomsk jest więc jednym z najstarszych miast tego regionu. Początkowo przybywali tu rosyjscy Wokulscy, zakładający kolonie handlowe, oraz różni tacy, którzy woleli Moskwie zniknąć z oczu. Kupcy oczywiście chcieli ciągnąć z nowych terenów zyski, ale średnio im się uśmiechało nadstawiać karku pod misiowe pazury, czy tubylcze noże, więc usługi tropiąco-zaczepne wszelkiej maści awanturników były im bardzo na rękę. Oprócz łowców przygód w tajdze szukały schronienia różne sekty i stowarzyszenia, którym niezbyt po drodze było z carem. Kiedy w XVII w. w Rosji przeprowadzona została reforma liturgii, niechcący się jej podporządkować tzw. Staroobrzędowcy ukryli się wśród nieprzebytej tajgi, by tam, spokojnie, jak przed wiekami, czynić znak krzyża dwoma, a nie jak heretycy, trzema palcami. Początkowo Syberia była źródłem energii cieplnej w postaci norczych, sobolowych i gronostajowych futerek. Jak wiadomo, norki zwyczajem wszystkich gryzoni mnożą się jak króliki, więc ich grzbiety, boczki i brzuszki zaliczyć należałoby do odnawialnych źródeł energii cieplnej. Jednak Moskiewskie damy okazały się takimi zimnymi rybami, że nawet całe bogactwo tajgi nie mogło nastarczyć z kołnierzami, kołpaczkami, szubami i innymi mufkami. Na szczęście, w międzyczasie odkryto inne źródła, zdecydowanie mniej odnawialne, ale jeszcze bardziej dochodowe. Okazało się, że pod wieczną zmarzliną kryje się niemal cała tablica Mitki Mendelejeva i zaczęło się budowanie kopalni wszelakich. Wszystko to sprawiło, że w XIX wieku, oprócz osławionych w polskiej martyrologii studentów zsyłanych za naganne ze sprawowania na Syberię, rokrocznie przybywało wielu poszukiwaczy bogactwa, podobnie jak w tym czasie do pobliskiego clondike. Za czasów sowieckiego raju Syberia stała się krajem stalą i węglem płynącym, do którego ze wszystkich republik przybywali robotnicy karmieni nadzieją na lepsze jutro i większe przydziały żywności za pracę w trudnych warunkach.

Tomsk stracił na znaczeniu, gdy ominęła go magistrala transsyberyjska, która poprowadzona została przez odległy o zaledwie 200 km Nowosybirsk. Dziś Tomsk jest trochę zapyziałym, zapomnianym przez turystów i Moskwę miastem gdzieś na zachodniej Syberii. Jego bogata historia odbija się w polsko, ukraińsko, niemiecko, tatarsko i kałkazko brzmiących imionach, ale także w mozaice religijnej. Wśród wielu tomskich świątyń bynajmniej nie wszystkie są prawosławne.

Jest kościół-rzymsko katolicki,

 

meczet, a w zasadzie dwa, z czego ten drugi, czerwony, większy, jest dopiero w budowie, ale szkołę koraniczną już ma.

Meczet biały:


Jest też synagoga (której niestety ilustracją Mysz nie dysponuje), ale za to możecie obejrzeć kościół ewangelicki:


 i cerkiew staroobrzędowców:


- od większości zwykłych cerkwi różni się tym iż jest nie murowana lecz drewniana.

niedziela, 1 grudnia 2013

Kolejne urodziny, tym razem Myszowe

Z ogromnym wzruszeniem odnotowałam fakt, że większość czytelników niniejszego bloga pamiętało dziś  o osiemnastych urodzinach Ślepej Myszy. Me wzruszenie jest tak wielkie, iż rzecz niespotykana, mowę mi odjęło. Na szczęście pozostaje jeszcze słowo pisane, aby podzielić się z Wami wrażeniami dnia dzisiejszego, a było ich niemało.

Przede wszystkim moje kochane współlokatorki przygotowały mi przyjęcie-niespodziankę pełne niespodzianek. Zostałam oficjalnie zaprzysiężona przez nie na матроса военно-морского флота (marynarza rosyjskiej marynarki wojennej). Żeby godnie pełnić służbę dostałam mundur:


...żeby nie zapomnieć na czyją chwałę, dostałam flagę Rosyjskiej Federacji:


...a na koniec, żeby potwierdzić, że prawdziwy ze mnie mariak, musiałam wypić szklankę wódki i zagryźć ogórkiem.




Na stole obok sałatki i pierożków sprezentowanych nam na imprezę przez mamę T., nie mogło zabraknąć również tortu, na którym dumnie płonęły dwie cyferki 1 i 8 :P. 



Dziewczyny kazały mi je zachować i stawiać co rok na torcie, aż będę mogła je zamienić miejscami. Tak też chyba zrobię. Żebym nigdy nie musiała pić w samotności, gdyż to prowadzi do alkoholizmu, dostałam dzwonek zwołujący na piwo :D.

Najedzona i napojona w domu Mysz opuściła akademik, ponieważ  także miasto Tomsk przygotowało dla niej niezłą imprezkę. Stojące wzdłuż ulic i wiwatujące tłumy czekały po kilka godzin na ten jeden, wyjątkowy moment, kiedy pojawi się i przemknie przed nimi bohater dnia. Mysz dotarła wprawdzie z lekkim (kilkugodzinnym) opóźnieniem na główny plac, ale nikt nie miał jej tego za złe.


Następnym punktem programu był wielki pokaz fajerwerków pod Pałacem Sportu. Postanowiłyśmy z M. i jej koleżankami udać się tam piechotą, by ominąć kolosalne korki i większość zamkniętych ulic. Przechodząc przez park napotkałyśmy członka juniorskiej kadry saneczkowej, który zaciekle ćwiczył przed wyjazdem do Soczi. Po krótkich negocjacjach wspartych autorytetem taty, młodzieniec zgodził się nam odstąpić swój sprzęt na jeden zjazd. Efekty możecie sami zobaczyć, a raczej usłyszeć, bo już ciemno było.


Kiedy dotarłyśmy do celu okazało się, że pod sceną kłębi się straszny tłum, także Mysz nie mogła się przepchać do swojej vipowskiej loży. Oglądałyśmy więc fajerwerki wciśnięte w plebs, ale i tak było fajnie.

Na koniec Mysz jeszcze strzeliła sobie fotkę z jednym ze swoich fanów i wróciła do domu.