wtorek, 7 kwietnia 2015

Strajki

Niewątpliwie ulubionym sportem Portugalczyków jest strajkowanie.

Najczęściej zdarzają się strajki metra. Od kiedy Mysz mieszka w Lizbonie, to jest od początku lutego, odbyły się aż 3. Jak dotąd były one dość humanitarne, to znaczy trwały od 6.30, do 9.30 rano. Dodatkowo uruchamiano na ten czas specjalne autobusy, kursujące po trasach wyznaczanych przez linię metra.

W przyszłym tygodniu ma być jednak strajk nie dość, że całodniowy, to obejmujący wszystkie środki transportu miejskiego. Pech chciał, że akurat tego dnia przyjeżdża Mysia koleżanka. Jedyną opcją wydostania się z lotniska będzie dla niej taksówka. Rozwiązanie takie nie należy do najtańszych. Ciekawe, czy taksówkarze nie mają przypadkiem jakiegoś lobby we władzach związkowych lizbońskiego przedsiębiorstwa komunikacyjnego i to nie oni wymuszają te strajki.

Obecnie, przez 5 dni (od wielkiego czwartku do poświątecznego poniedziałku), strajkują pociągi i to zarówno podmiejskie jak i krajowe. W związku z tym tysiące turystów, które nawiedziły Lizbonę z okazji Wielkiejnocy nie może wybrać się nigdzie poza nią i kłębi się w mieście.

W tyle za innymi środkami transportu nie pozostają samoloty. Przez ostatnie dwa miesiące były co najmniej 2 strajki na lizbońskim (nie wiem jak na innych) lotnisku. Chłopak mysiej współlokatorki przyjeżdżał z Włoch do Lizbony w tym czasie dwa razy i miał takie szczęście, że za każdym razem wpasowywał się w ten strajk idealnie i na miejsce docierał z pół-dniowym opóźnieniem.

Znajomi Portugalczycy opowiadali, że najcięższe do przetrwania są jednak strajki kierowców ciężarówek. Pozbawione dostaw sklepy oferują klientom jedynie niepsujące się produkty zalegające w ich magazynach, jak np.: papier toaletowy, mydło, czy ocet. W starszych czytelnikach może to budzić miłe wspomnienia z dzieciństwa, przypominam jednak, że żyjemy w Unii Europejskiej XXI w. Jedynymi, którzy nie brali udziału w strajku, bo bali się swego pracodawcy, byli kierowcy obsługujący sklepy Pingo Doce, czyli, należące do grupy Jerónimo Martins, odpowiedniki naszych Biedronek. To chyba nie wymaga komentarza. Podobno ciężarówki dowożące towar do Pingo Doce jechały w eskorcie policji, która miała ich bronić przed atakami ze strony pozostałych strajkujących.

Podsumowując, wszystkim wybierającym się do Portugalii Mysz radzi uprzednio sprawdzić strony miejskiej oraz krajowej komunikacji, aby upewnić się, czy będą mieli się jak wydostać z lotniska, a potem pojechać do Sintry czy Porto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz