czwartek, 14 listopada 2013

15.09.2013 r. (niedziela) - III spacer po Tomsku

Celem kolejnego spaceru były znów okolice Lenina, ale tym razem poszliśmy inną trasą, nieco na północ od akademika. Chcieliśmy przejść przez dzielnice słynnych drewnianych domków i dojść do czegoś, co na mapie jest oznaczone jako miejsce narodzin miasta. Domki drewniane faktycznie są urokliwe. Mają misternie rzeźbione ramy okien, okiennice, podokienniki, nadokienniki, narożniki oraz inne detaliki. Kiedy się wchodzi w tę dzielnice to aż trudno uwierzyć że to środek, jakby nie było, metropolii... Drogi są kręte, w większości pozbawione chodników a czasem nawet asfaltu, przed każdym domem miota się na łańcuchu uwaga zła sabaka i wszędzie śmierdzi obornikiem. Gdy doszliśmy do szumnie nazywanego kolebką Tomska miejsca, zamiast jakiejś twierdzy, albo chociaż jej pozostałości, których żeśmy się spodziewali, zastaliśmy muzeum historii miasta w śmiesznym budynku z drewnianą wieżyczką, z której okna wychyla się pluszowy Kozak. Całe muzeum otoczone jest drewnianą palisadą rodem z Biskupina, ale wyraźnie świeższą :P. Potem poszliśmy jeszcze nad rzekę, co jest nieodłącznym punktem każdej wycieczki. Tym razem zeszliśmy nad samą wodę, tak że udało nam się zamoczyć buty. Mała strata, bo i tak przez cały dzień padało. Nie była to jednak gigantyczna ulewa raczej taki londyński kapuśniaczek. A na ulicach powstały rwące rzeki, rozległe oceany i jeszcze jakieś rowy mariańskie. Nie dziwię się, że w czasie roztopów jest tu podobno woda po kolana, skoro z takim jednodniowym deszczykiem tutejsze ulice sobie nie radzą. Zdaje się, iż nikt tu nigdy nie słyszał ani o odpływach ani o studzienkach. W każdym razie wróciłam przemoczona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz