27.09.2013 r. - Mysz zostaje sama na placu boju
Kolega, z którym przyjechałam i jak dotąd jeździłam razem na zajęcia
dostał jakieś złe wieści z domu i w trybie natychmiastowym wrócił do
Polski. Ostałam się sama jedna, jako ta sosna na Wierszynie. Oj,
zaczynam się martwić. W akcie desperacji zadzwoniłam do O., jedynej
osoby, którą tu znam. z prośbą, żeby przez weekend pomogła mi trochę
ogarnąć okolicę i nauczyła jak dojeżdżać na wydział. O. również jest
Polką, przyjechała na wymianę w zeszłym tygodniu. Poznałyśmy się wtedy i
rozmawiałyśmy zaledwie kilka chwil, ale bez wahania zgodziła się mi
pomóc. Pierwsza lekcja miała trwać jakieś dwie godzinki a wyszły cztery.
Na wydziale okazało się, że ona sama się tam gubi :P. Nic dziwnego,
jest to labirynt piekielny. Zobaczymy jak mi pójdzie w poniedziałek
samodzielna jazda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz