Okazało się, że plan, jaki otrzymaliśmy w dziekanacie w środę jest tak
nowy, że jeszcze nie obowiązuje. Do końca tego tygodnia zajęcia odbywają
się wg starego, który wszyscy dawno dostali, znają na pamięć więc nie
ma absolutnie żadnej potrzeby żeby wisiał gdziekolwiek na wydziale lub w
internecie. Spóźnialscy studenci z Polski nie mają żadnej szansy się z
nim zapoznać. Efekt jest taki, że przychodzimy na wydział i na chybił
trafił staramy się trafić na jakiekolwiek zajęcia. Wczoraj była to
historia Syberii, która okazała się niemożliwie nudna, oraz składnia
języka rosyjskiego, z której ja nie zrozumiałam nic, ale mam też taki
przedmiot w Polsce więc chyba niestety będę zmuszona na niego chodzić.
Dziś w sumie z zaplanowanych przez nas czterech zajęć udało nam się
znaleźć tylko jedne. Okazało się, zatem, że mamy nadmiar czasu wolnego.
Do akademika podrzuciła nas samochodem miła pani z dziekanatu
(wyobrażacie sobie taką sytuację w Polsce? bo ja nie :P.)
Żeby dobrze wykorzystać ten cudownie darowany czas, wybraliśmy się na pierwszy spacer po nowej ojczyźnie. Wybraliśmy się do centrum. Marszrutką wydawało się blisko ale piechotą okazało się jednak nie tak różowo. Obejrzeliśmy sobie główny budynek uniwersytetu, parę szpitali, banków itd. Rosjanie mają manie stawiania pomników wszystkiego. Pomijam, że główny plac jest oczywiście Lenina i stoi na nim wielki Lenin pokazujący łapą na południe (trochę jak Kolumb w Barcelonie), ale przed szpitalem położniczym jest pomnik kapusty z dzieckiem, pod bankiem pomnik rubla, a przed szkołą pomnik dziecka. Zwiedziliśmy też dwie cerkwie. Dokładnie rzecz ujmując była to jedna cerkiew i jedna mała kapliczka (czasownia), gdzie babuszka sprzedająca świece uraczyła nas odrobiną historii i pierwszą katechezą prawosławną. Już umiemy się przeżegnać i kłaniać po ichniemu. Zajrzeliśmy też na nadrzeczny bulwar, gdzie pod urzędem miasta znajduje się tomska biblia pauperum, czyli wyrzeźbiona w wielkich blokach obrazkowa czterowiekowa historia miasta. Przy samym akademiku znajduje się skwer geologów :p gdzie jest wielka tablica z rozrysowanymi na mapie bogactwami mineralnymi regionu tomskiego. Wieczorem wpadł zapoznać się drugi kolega z Polski, który przyjechał również z naszego wydziału, ale na inny program wymiany.
Żeby dobrze wykorzystać ten cudownie darowany czas, wybraliśmy się na pierwszy spacer po nowej ojczyźnie. Wybraliśmy się do centrum. Marszrutką wydawało się blisko ale piechotą okazało się jednak nie tak różowo. Obejrzeliśmy sobie główny budynek uniwersytetu, parę szpitali, banków itd. Rosjanie mają manie stawiania pomników wszystkiego. Pomijam, że główny plac jest oczywiście Lenina i stoi na nim wielki Lenin pokazujący łapą na południe (trochę jak Kolumb w Barcelonie), ale przed szpitalem położniczym jest pomnik kapusty z dzieckiem, pod bankiem pomnik rubla, a przed szkołą pomnik dziecka. Zwiedziliśmy też dwie cerkwie. Dokładnie rzecz ujmując była to jedna cerkiew i jedna mała kapliczka (czasownia), gdzie babuszka sprzedająca świece uraczyła nas odrobiną historii i pierwszą katechezą prawosławną. Już umiemy się przeżegnać i kłaniać po ichniemu. Zajrzeliśmy też na nadrzeczny bulwar, gdzie pod urzędem miasta znajduje się tomska biblia pauperum, czyli wyrzeźbiona w wielkich blokach obrazkowa czterowiekowa historia miasta. Przy samym akademiku znajduje się skwer geologów :p gdzie jest wielka tablica z rozrysowanymi na mapie bogactwami mineralnymi regionu tomskiego. Wieczorem wpadł zapoznać się drugi kolega z Polski, który przyjechał również z naszego wydziału, ale na inny program wymiany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz