wtorek, 29 kwietnia 2014

Radunica

Drugi wtorek po Wielkanocy, to dla prawosławnych Radonica, czyli dzień poświęcony wspominaniu zmarłych. Nazwa  pochodzi od radości. Wierni  radują się, że Jezus zmartwychwstał i mają nadzieję, że to samo czeka ich bliskich. Dlatego dzień ten ma zupełnie odmienny charakter niż polski 1. listopada. 

Cmentarz staje się miejscem spotkań towarzyskich, poświęconych na wspominanie zmarłych. Przy każdym grobie rozstawia się stoły pełne jedzenia, pije, pali i rozmawia, a po skończonej biesiadzie również na grobie powinno pozostać nieco prowiantu. Wiedzione ciekawością w jakim stopniu ta tradycja jest wciąż żywa wybrałyśmy się z A. na cmentarz. Mysz autorytatywnie może więc stwierdzić, że owszem, Radonica, jak Lenin, jest wiecznie żywa, co może nie naocznie, ale nagrobnie i namacalnie sprawdziła. Przeciętny, rosyjski grób ma obmurówkę dookoła, a ziemię w środku. W te ziemię w ramach dekoracji wtyka się kwiaty (praktycznie wyłącznie sztuczne, gdyż żywe w Rosji są strasznie drogie) i zostawia się dary dla przodków. Zarówno ilość jedzenia, jak i sposób jego pozostawienia bywają różne. Czasami na grobie leżą jedynie dwa smętne cukierki, ale to raczej rzadkość. Najczęściej zobaczyć można talerzyk, na którym leżą  wielkanocne pisanki,  słodycze, ciastka, bliny, kiełbasę i pierożki. Obok zazwyczaj stoi kieliszek wódki, wina albo w najgorszym razie lemoniady. Nierzadko też leżą papierosy. Czasem obok grobów stoją nawet pięknie nakryte stoliki  z kunsztownymi  owoco-ciastkowo-mięsnymi kompozycjami. Na grobach dzieci obok łakoci leżą też lalki, maskotki i książeczki. Chodząc po cmentarzu zauważyłyśmy, że ewidentnie jest to ulubiony dzień w roku wszystkich bezdomnych i żuli, gdyż, przeczesując cmentarz w poszukiwaniu wałówki, ogołacali systematycznie alejkę za alejką tak, że nawet papierka nie zostawało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz