W dniach 22 - 31 maja odbył się w Tomsku XXIII festiwal filmowy Zolotoj Vitiaz czyli w wolnym przekładzie Złoty Rycerz. W bogatym programie znalazły się nie tylko projekcje filmów, ale i koncerty, warsztaty, dyskusje panelowe a także spotkania z artystami. Widzowie mogli obejrzeć aż 277 filmów z: Gruzji, Iranu, Armenii, Białorusi, Bułgarii, Polski, Serbii, Ukrainy i oczywiście Rosji. 210 z nich startowało w konkursie podzielonym na pięć kategorii: filmy fabularne, dokumentalne krótko i długometrażowe, animowane oraz studenckie debiuty. Hasłem przewodnim tego festiwalu było: „za moralne ideały, za uwznioślenie duszy człowieka". Pozostałe obrazy były wyświetlane w ramach cyklu retrospektywy. Można tam było obejrzeć dzieła m.in: Aleksieja Germana*, Borysa Lizniova*, Gorana Paskalevića* oraz nawet Andrzeja Wajdy. Z okazji stuletniej rocznicy wybuchu I Wojny Światowej wśród dokumentów wyświetlono sporo filmów poświęconych tej właśnie tematyce. Na dwudziestu sześciu artystycznych spotkaniach widzowie mogli poznać aż trzydziestu pięciu filmowców z dziesięciu krajów. Niestety Mysz nie mogła być obecna na całym festiwalu, bo jak dowiecie się z późniejszych notek, mniej więcej w połowie jego trwania wyruszyła na podbój Bajkału, ale i tak zdążyła wchłonąć nieco atmosfery syberyjskich imprez kulturalnych. W jury zasiadali aktorzy, reżyserowie i filmoznawcy reprezentujący różne bratnie kraje jak: Białoruś, Bułgaria, Serbia, Ukraina a nawet Polska. Swą świątobliwą osobą opromieniał obrady również metropolita tomski. Główną zaletą festiwalu było to że wszystkie pokazy były bezpłatne. Bardzo mile nas to zaskoczyło, bo skoro za noc muzeów trzeba było płacić to spodziewałyśmy się, że za filmy tym bardziej. Okazuje się jednak, że Rosja nigdy nie przestanie nas zadziwiać. W pogardzie mając fakt, iż jest to okres najgorętszej sesji chodziłyśmy zatem z zapałem codziennie na kilka pokazów. Udało nam się zobaczyć 4 filmy dokumentalne i kilka fabularnych Zarówno filmy jak i otoczka okazały się mocno rosyjskie. Festiwal miał miejsce w kinie Mir na Lenina czyli w jednym z głównych kin w Tomsku. Codziennie w trzech salach równolegle wyświetlano dokumenty, fabuły i filmy animowane. Od pierwszego dnia zaskoczył nas fakt, iż sale w trakcie projekcji były niemal puste, a filmy całkiem niezłe. Gazety lokalne podają, że filmy obejrzało aż 17000 tomczan. Ciekawe kto ich widział, bo Mysz na pewno nie. Pierwszego dnia gdy przyszłyśmy na pokazy tuż za nami siedziało jury, a poza nami i nimi nie wiele więcej osób było na widowni. Najbardziej rosyjski moment był po pierwszym filmie, kiedy poszłyśmy na kawę do bufetu a za nami siedli panowie jurorzy. Wyciągnęli flachę, paczkę kabanosów i odpowiednią ilość kielonków. My tym czasem wygłupiałyśmy się przy swoim stoliku. W pewnym momencie podeszła do nas pani organizatorka zwracając uprzejmie uwagę, żebyśmy były ciszej bo tu odbywają się obrady jury międzynarodowego festiwalu filmowego. Okazało się, że jury międzynarodowego festiwalu filmowego nie ma nawet własnego pokoju narad i musi siedzieć w obskurnym bufecie z własną wódką i jeszcze właśniejszą zakąską. Takie rzeczy tylko na Syberii. Spośród dokumentów jakie widziałyśmy dwa były o współczesnych pisarzach rosyjskich a dwa o ludziach kultywujących tradycje swego narodu.
Pierwszy pod tytułem "Зашумит ли клеверное поле" (Czy zaszumi koniczynowe pole) opowiadał, o Jewgieniju Jewtuszence, dysydenckim poecie należącym podobnie jak Wysocki do tzw. sześćdziesiątników czyli artystów urodzonych tuż przed wojną a debiutujących w latach 60-tych. Jewtuszenko przyjaźnił się z Okudżawą i Galiczem, ale ponieważ szybko zdobył uznanie na zachodzie to również z Jacquesem Brelem, Johnem Updikem, Johnem Steinbeckiem a nawet Marilyn Monroe. Poeta ten jest postacią dość kontrowersyjną, bo na zachodzie, zwłaszcza w USA otaczany jest niemal boską czcią, a w Rosji ma opinię kabotyna i koniunkturalisty.*
Drugi film pod tytułem "Уроки любви" (Lekcja miłości) poświęcony był Ludmile Pietruszewskiej, która uważana jest za mistrza literatury kobiecej. Pisze poezję, sztuki i powieści. Karierę swą zaczęła na przełomie lat 60-tych i 70-tych również ścigana przez władzę, cenzurę oraz inne przyjemności sowieckiego systemu. Jej znakiem rozpoznawczym są kapelusze, przy których nakrycia głowy Hanki Bielickiej są skromne jak arabska panna młoda.
Kolejnym filmem dokumentalnym były "Рыбачки с острова" (Rybaczki z wyspy) opowiadający o irańskich kobietach co dzień wypływających na połów tak jak ich babki i prababki, bo jeśli małe dziecko uczy się wychodzić w morze, a morze je przyjmie to już nie może tego porzucić, bo morze się obrazi.
Ostatnim dokumentem był rosyjski "Кадриль над Тянь Шанем" (Kadryl nad Tian Szanem) pokazujący losy rosyjskiej mniejszości narodowej mieszkającej w małym Chinskim miasteczku.
Pierwszym z fabularnych filmów pokazywanych na festiwalu był białoruski "Бабу" (babu). Ciężko stwierdzić czy miał być to melodramat obyczajowy czy komedia. Kilkuletnia córeczka azerbejdżańskiego biznesmena zostaje porwana w Mińsku. Wątek gangsterski jest przedstawiony tak mgliście, niewiarygodnie i nieprofesjonalnie, że uznanie filmu za komedie jest jedynym wyjściem ratującym jego twarz. Pewien mafiozo zamówił porwanie u innego, kiedy ma nastąpić wymiana dziewczynki za pieniądze dochodzi do nieporozumienia, wybucha strzelanina, w której wszyscy giną poza malutką Leylą, która ucieka do lasu. Nie mówiące w żadnym cywilizowanym języku zapłakane dziecko znajduje babuszka Polina i zabiera do siebie na prawdziwą białoruską wieś. Dziecko nazywa ją Babu. Okazuje się, że nawet bez komunikacji werbalnej może rozwinąć się więź emocjonalna między dziewczynką a kobietą, która dawno temu straciła córkę. Cukierkowy obraz okrasza postać zrzędliwego sąsiada, który od młodości kocha Polinę, ale nigdy nie miał odwagi jej tego wyznać, a widzowie dowiadują się tego z jego rozmowy z psem. Mała Azerka podbija również i jego serce łowiąc z nim ryby. Polina stara się odnaleźć rodziców dziecka. Idzie w tym celu na komisariat w swojej wsi, gdzie dowiaduje się, że nie zgłaszano zaginięcia takiego dziecka. Równolegle oglądamy sceny jak wpływowy ojciec szaleje w Mińsku stawiając na nogi policję rosyjską, białoruską i cały Interpol. Mafiozi też nie śpią, kiedy odkrywają, że do wymiany towaru nie doszło rozpoczynają poszukiwania na własną rękę. Sceny pościgu czarnej wołgi za babuszką na rowerze z dzieckiem na bagażniku a potem pieszo poprzez pola kukurydzy należą niewątpliwie już do klasyki białoruskiego kina akcji. Wszystko oczywiście kończy się dobrze, gdy bandyci dopadają Poliny z dzieckiem zjawia się tatuś z brygadą antyterrorystyczną i ratuje je z opresji. Na koniec zabiera Polinę do Baku i obiecuje odnaleźć jej zaginioną córkę.
Następnie obejrzałyśmy rosyjską produkcję „Прощание" (pożegnanie). Zaczynający się od sceny, w której kobieta wybiega na dach i w błysku fleszy paparazzich rzuca się w dół, a potem jest już tylko lepiej. Film opowiada historię Anny słynnej rosyjskiej aktorki powracającej na ojczyzny łono po wieloletnim pobycie w USA oraz Jury jej byłej miłości dziennikarza w upadającej gazecie. Anna dotąd starannie unikająca mediów zgadza się dać dawnemu kochankowi ekskluzywny wywiad by podnieść poczytność jego gazety. Wywiad rozpoczyna cykl artykułów o burzliwym życiu Anny, która co i rusz wymyśla coś nowego by zaskoczyć czytelników, a stara miłość jak się okazuje nie rdzewieje mimo chodzącej w wysokiej ciąży młodej żony Jury. W tle plącze się też kolega Anny po fachu, któremu gwiazda również nie jest obojętna. Choć historia jest dość dramatyczna i w gruncie rzeczy smutna to opowiedziana została z dużo dawką humoru i ironii pod adresem współczesnego show biznesu. Był to niewątpliwie jeden z najlepszych filmów, obejrzanych przez nas na całym festiwalu.
Następnym filmem, na który trafiłyśmy był serbski obraz "Когда любовь опаздывает" (Kiedy miłość spóźnia się). Bogaty adwokat ożenił się z biedną dziewczyną, która jednak go nie kochała, gdyż już oddała serce innemu, co oświadczyła swemu świeżo upieczonemu małżonkowi w noc poślubną. Ten zgadza się jej dać rozwód pod warunkiem, że dziewczyna zostanie z nim przez 3 miesiące. Jak inteligentni czytelnicy się zapewne domyślają przez ten czas bohaterka jednak przywiązuje się do swego męża odkrywając w między czasie jak niegodny uczuć był jej poprzedni kochanek. Żeby nie było zbyt różowo pojawia się intrygantka z sąsiedztwa chcąc wydać za adwokata swoją córkę poddaje w wątpliwość wierność jego aktualnej żony, a ten naiwny, jak to facet oczywiście wierzy we wszystko. Gdy zatem mijają wyznaczone 3 miesiące rozgoryczony pozwala kobiecie odjechać choć ona już wcale nie chce, bo robiąc mu karczemne sceny zazdrości zrozumiała, że to chyba miłość. Pokaz filmu skończył się w momencie, kiedy ona odjeżdża. Nie było żadnych napisów końcowych ani podziękowań dla sponsorów. Wyglądało to więc podejrzanie, zwłaszcza, że film nie sprawiał wrażenia aż tak awangardowego by kończyć się w taki sposób. Po chwili na scenę wyszedł jeden z organizatorów i wyjaśnił, że otrzymali zepsutą kopię filmu i brakuje ostatnich 2 minut, ale zasiadający w jury serbski reżyser, który widział ten film wcześniej, uspokaja, że wszystko się dobrze kończy i bohaterowie żyli długo i szczęśliwie. Takie rzeczy tylko na międzynarodowych festiwalach na Syberii.
Kolejnym rosyjskim filmem jaki miałyśmy okazję zobaczyć była ekranizacja powieści Leonida Andriejewa "Judasz Iskariota" pod tytułem "Иуда" (Judasz). Jest wiele filmów i książek próbujących przedstawić w oryginalny i ciekawy sposób historie Nazarejczyka i jego 12 kolegów. Większość z nich skupia się na ostatnich dniach pechowej trzynastki. Andriejew a za nim i reżyser pokazują nam natomiast ciekawy proces budowania relacji między uczniami a nauczycielem, a także apostołów między sobą. Piotr jest napakowanym chłopkiem roztropkiem, a ulubionym partnerem do dyskusji światopoglądowych Judasza był Tomasz. Dowiadujemy się wreszcie prawdy o Marii Magdalenie, żadna tam miłość, żadna jezusowa żona po prostu zgrai facetów spędzających większość życia na modłach i nauczaniu potrzebny był ktoś do prania gaci i gotowania obiadów. Zapewne żadna porządna żydowska kobieta nie dała by się wrobić we włóczęgę z taką podejrzaną ekipą więc musieli wziąć nierządnicę.
Jeśli chodzi o bardziej egzotyczne klimaty to obejrzałyśmy irański film "С юго-востока” (Z południowego wschodu) poruszający tematykę bliską mysiemu sercu, gdyż opowiadał o chłopaku z pustyni, który przyjechał nad morze pracować w sklepie u kumpla, ale jak zobaczył morze to się zakochał i zapragnął zostać marynarzem. Sprawę komplikował fakt, iż nie miał pojęcia nie tylko o nawigacji ale nawet o zwyczajnym pływaniu wpław. Był jednak tak zdeterminowany, że po nocach uczył się pływać a po pracy w sklepie chodził na kursy marynarstwa, gdzie uczył się m.in. wiązać węzeł ratowniczy. Morał z filmu płynie taki, że warto walczyć o swoje marzenia, bo nasz bohater oczywiście ukończył kurs, dostał książeczkę marynarską i popłynął w siną dal.
Kolejną romantyczną historię tym razem bez happy endu obejrzałyśmy w gruzińskim filmie "На грани" (Na krawędzi). Młoda dziewczyna (Nini) ma wyjść za mąż za znalezionego jej przez rodzinę poważnego i porządnego biznesmena (Gigi). Dziewczyna nie ma nic przeciwko dopóki przypadkiem nie pozna zabójczo przystojnego artysty (Zaza). Po trzech dniach postanawia się do niego wprowadzić. Rodzina się jej oczywiście wyrzeka, ale jej to nie przeszkadza, bo żyje samą miłością, dzięki czemu udaje się jej przeoczyć taki detal, Iż jej nowy Romeo jest ćpunem. Po wielu perypetiach on obiecuje przestać ćpać i wyjeżdżają na wakacje nad morze, gdzie są tak obrzydliwie szczęśliwi, że już każdy widz wie, że coś złego musi się wydarzyć. I faktycznie po powrocie do miasta chłopak pod wpływem swego kumpla (Dodo) wraca do nałogu a dziewczyna odkrywszy, że jest w ciąży postanawia odejść by nie wychowywać dziecka z degeneratem. Zaza jednak zrywa z narkotykami ostatecznie i żyli by długo i szczęśliwie, gdyby młoda mamuśka nie umarła w połogu. Mimo tego, że zdradziłam wam zakończenie to i tak film warto obejrzeć, bo ma przepiękną muzykę i ujęcia (podobno) :).
Na koniec jak wisienkę na torcie obejrzałyśmy rosyjski film "Цель вижу" (Cel widzę). Opowiadający historię żeńskiej szkoły snajperów działającej pod Moskwą w latach 1942 - 1945. Wypuściła ona na front 80 dziewcząt, z których żadna nie wróciła. Choć film był współczesny miało się wrażenie jak by się oglądało klasyczną sowiecką produkcję jedynie z podrasowanymi kolorem i dźwiękiem. Podobnie jak w najlepszym kinie radzieckim postaci były zupełnie papierowo nieautentyczne, a scenariusz niewiarygodny i pełen dziur logicznych. Główna bohaterka oddelegowanie do nauki w szkole traktuje jak zesłanie, bo co noc marzy o powrocie na front i mordowaniu wrogów ojczyzny. Niemiecki żołnierz złapany na rosyjskim terytorium jest przesłuchiwany w sposób bardzo kulturalny, umyty, ogolony i ubrany w świeży mundur chętnie opowiada o planach swego dowództwa. Średnio co kilka minut padają hasłowe slogany o miłości do radzieckiej ojczyzny, poświęceniu życia własnego i bliskich, i zabrakło tylko paru słów uwielbienia dla Josifa Wissiarionowicza.
P.S. Już po powrocie Mysz postanowiła przekonać się, które z filmów zostały nagrodzone i dla swoich hipsterskich czytelników, chcących zabłysnąć na filmoznawczych bankietach wiedzą o trendach w syberyjskiej kinematografii Mysz podaje wyniki.
W kategorii filmów fabularnych:
Pierwszy pod tytułem "Зашумит ли клеверное поле" (Czy zaszumi koniczynowe pole) opowiadał, o Jewgieniju Jewtuszence, dysydenckim poecie należącym podobnie jak Wysocki do tzw. sześćdziesiątników czyli artystów urodzonych tuż przed wojną a debiutujących w latach 60-tych. Jewtuszenko przyjaźnił się z Okudżawą i Galiczem, ale ponieważ szybko zdobył uznanie na zachodzie to również z Jacquesem Brelem, Johnem Updikem, Johnem Steinbeckiem a nawet Marilyn Monroe. Poeta ten jest postacią dość kontrowersyjną, bo na zachodzie, zwłaszcza w USA otaczany jest niemal boską czcią, a w Rosji ma opinię kabotyna i koniunkturalisty.*
Drugi film pod tytułem "Уроки любви" (Lekcja miłości) poświęcony był Ludmile Pietruszewskiej, która uważana jest za mistrza literatury kobiecej. Pisze poezję, sztuki i powieści. Karierę swą zaczęła na przełomie lat 60-tych i 70-tych również ścigana przez władzę, cenzurę oraz inne przyjemności sowieckiego systemu. Jej znakiem rozpoznawczym są kapelusze, przy których nakrycia głowy Hanki Bielickiej są skromne jak arabska panna młoda.
Kolejnym filmem dokumentalnym były "Рыбачки с острова" (Rybaczki z wyspy) opowiadający o irańskich kobietach co dzień wypływających na połów tak jak ich babki i prababki, bo jeśli małe dziecko uczy się wychodzić w morze, a morze je przyjmie to już nie może tego porzucić, bo morze się obrazi.
Ostatnim dokumentem był rosyjski "Кадриль над Тянь Шанем" (Kadryl nad Tian Szanem) pokazujący losy rosyjskiej mniejszości narodowej mieszkającej w małym Chinskim miasteczku.
Pierwszym z fabularnych filmów pokazywanych na festiwalu był białoruski "Бабу" (babu). Ciężko stwierdzić czy miał być to melodramat obyczajowy czy komedia. Kilkuletnia córeczka azerbejdżańskiego biznesmena zostaje porwana w Mińsku. Wątek gangsterski jest przedstawiony tak mgliście, niewiarygodnie i nieprofesjonalnie, że uznanie filmu za komedie jest jedynym wyjściem ratującym jego twarz. Pewien mafiozo zamówił porwanie u innego, kiedy ma nastąpić wymiana dziewczynki za pieniądze dochodzi do nieporozumienia, wybucha strzelanina, w której wszyscy giną poza malutką Leylą, która ucieka do lasu. Nie mówiące w żadnym cywilizowanym języku zapłakane dziecko znajduje babuszka Polina i zabiera do siebie na prawdziwą białoruską wieś. Dziecko nazywa ją Babu. Okazuje się, że nawet bez komunikacji werbalnej może rozwinąć się więź emocjonalna między dziewczynką a kobietą, która dawno temu straciła córkę. Cukierkowy obraz okrasza postać zrzędliwego sąsiada, który od młodości kocha Polinę, ale nigdy nie miał odwagi jej tego wyznać, a widzowie dowiadują się tego z jego rozmowy z psem. Mała Azerka podbija również i jego serce łowiąc z nim ryby. Polina stara się odnaleźć rodziców dziecka. Idzie w tym celu na komisariat w swojej wsi, gdzie dowiaduje się, że nie zgłaszano zaginięcia takiego dziecka. Równolegle oglądamy sceny jak wpływowy ojciec szaleje w Mińsku stawiając na nogi policję rosyjską, białoruską i cały Interpol. Mafiozi też nie śpią, kiedy odkrywają, że do wymiany towaru nie doszło rozpoczynają poszukiwania na własną rękę. Sceny pościgu czarnej wołgi za babuszką na rowerze z dzieckiem na bagażniku a potem pieszo poprzez pola kukurydzy należą niewątpliwie już do klasyki białoruskiego kina akcji. Wszystko oczywiście kończy się dobrze, gdy bandyci dopadają Poliny z dzieckiem zjawia się tatuś z brygadą antyterrorystyczną i ratuje je z opresji. Na koniec zabiera Polinę do Baku i obiecuje odnaleźć jej zaginioną córkę.
Następnie obejrzałyśmy rosyjską produkcję „Прощание" (pożegnanie). Zaczynający się od sceny, w której kobieta wybiega na dach i w błysku fleszy paparazzich rzuca się w dół, a potem jest już tylko lepiej. Film opowiada historię Anny słynnej rosyjskiej aktorki powracającej na ojczyzny łono po wieloletnim pobycie w USA oraz Jury jej byłej miłości dziennikarza w upadającej gazecie. Anna dotąd starannie unikająca mediów zgadza się dać dawnemu kochankowi ekskluzywny wywiad by podnieść poczytność jego gazety. Wywiad rozpoczyna cykl artykułów o burzliwym życiu Anny, która co i rusz wymyśla coś nowego by zaskoczyć czytelników, a stara miłość jak się okazuje nie rdzewieje mimo chodzącej w wysokiej ciąży młodej żony Jury. W tle plącze się też kolega Anny po fachu, któremu gwiazda również nie jest obojętna. Choć historia jest dość dramatyczna i w gruncie rzeczy smutna to opowiedziana została z dużo dawką humoru i ironii pod adresem współczesnego show biznesu. Był to niewątpliwie jeden z najlepszych filmów, obejrzanych przez nas na całym festiwalu.
Następnym filmem, na który trafiłyśmy był serbski obraz "Когда любовь опаздывает" (Kiedy miłość spóźnia się). Bogaty adwokat ożenił się z biedną dziewczyną, która jednak go nie kochała, gdyż już oddała serce innemu, co oświadczyła swemu świeżo upieczonemu małżonkowi w noc poślubną. Ten zgadza się jej dać rozwód pod warunkiem, że dziewczyna zostanie z nim przez 3 miesiące. Jak inteligentni czytelnicy się zapewne domyślają przez ten czas bohaterka jednak przywiązuje się do swego męża odkrywając w między czasie jak niegodny uczuć był jej poprzedni kochanek. Żeby nie było zbyt różowo pojawia się intrygantka z sąsiedztwa chcąc wydać za adwokata swoją córkę poddaje w wątpliwość wierność jego aktualnej żony, a ten naiwny, jak to facet oczywiście wierzy we wszystko. Gdy zatem mijają wyznaczone 3 miesiące rozgoryczony pozwala kobiecie odjechać choć ona już wcale nie chce, bo robiąc mu karczemne sceny zazdrości zrozumiała, że to chyba miłość. Pokaz filmu skończył się w momencie, kiedy ona odjeżdża. Nie było żadnych napisów końcowych ani podziękowań dla sponsorów. Wyglądało to więc podejrzanie, zwłaszcza, że film nie sprawiał wrażenia aż tak awangardowego by kończyć się w taki sposób. Po chwili na scenę wyszedł jeden z organizatorów i wyjaśnił, że otrzymali zepsutą kopię filmu i brakuje ostatnich 2 minut, ale zasiadający w jury serbski reżyser, który widział ten film wcześniej, uspokaja, że wszystko się dobrze kończy i bohaterowie żyli długo i szczęśliwie. Takie rzeczy tylko na międzynarodowych festiwalach na Syberii.
Kolejnym rosyjskim filmem jaki miałyśmy okazję zobaczyć była ekranizacja powieści Leonida Andriejewa "Judasz Iskariota" pod tytułem "Иуда" (Judasz). Jest wiele filmów i książek próbujących przedstawić w oryginalny i ciekawy sposób historie Nazarejczyka i jego 12 kolegów. Większość z nich skupia się na ostatnich dniach pechowej trzynastki. Andriejew a za nim i reżyser pokazują nam natomiast ciekawy proces budowania relacji między uczniami a nauczycielem, a także apostołów między sobą. Piotr jest napakowanym chłopkiem roztropkiem, a ulubionym partnerem do dyskusji światopoglądowych Judasza był Tomasz. Dowiadujemy się wreszcie prawdy o Marii Magdalenie, żadna tam miłość, żadna jezusowa żona po prostu zgrai facetów spędzających większość życia na modłach i nauczaniu potrzebny był ktoś do prania gaci i gotowania obiadów. Zapewne żadna porządna żydowska kobieta nie dała by się wrobić we włóczęgę z taką podejrzaną ekipą więc musieli wziąć nierządnicę.
Jeśli chodzi o bardziej egzotyczne klimaty to obejrzałyśmy irański film "С юго-востока” (Z południowego wschodu) poruszający tematykę bliską mysiemu sercu, gdyż opowiadał o chłopaku z pustyni, który przyjechał nad morze pracować w sklepie u kumpla, ale jak zobaczył morze to się zakochał i zapragnął zostać marynarzem. Sprawę komplikował fakt, iż nie miał pojęcia nie tylko o nawigacji ale nawet o zwyczajnym pływaniu wpław. Był jednak tak zdeterminowany, że po nocach uczył się pływać a po pracy w sklepie chodził na kursy marynarstwa, gdzie uczył się m.in. wiązać węzeł ratowniczy. Morał z filmu płynie taki, że warto walczyć o swoje marzenia, bo nasz bohater oczywiście ukończył kurs, dostał książeczkę marynarską i popłynął w siną dal.
Kolejną romantyczną historię tym razem bez happy endu obejrzałyśmy w gruzińskim filmie "На грани" (Na krawędzi). Młoda dziewczyna (Nini) ma wyjść za mąż za znalezionego jej przez rodzinę poważnego i porządnego biznesmena (Gigi). Dziewczyna nie ma nic przeciwko dopóki przypadkiem nie pozna zabójczo przystojnego artysty (Zaza). Po trzech dniach postanawia się do niego wprowadzić. Rodzina się jej oczywiście wyrzeka, ale jej to nie przeszkadza, bo żyje samą miłością, dzięki czemu udaje się jej przeoczyć taki detal, Iż jej nowy Romeo jest ćpunem. Po wielu perypetiach on obiecuje przestać ćpać i wyjeżdżają na wakacje nad morze, gdzie są tak obrzydliwie szczęśliwi, że już każdy widz wie, że coś złego musi się wydarzyć. I faktycznie po powrocie do miasta chłopak pod wpływem swego kumpla (Dodo) wraca do nałogu a dziewczyna odkrywszy, że jest w ciąży postanawia odejść by nie wychowywać dziecka z degeneratem. Zaza jednak zrywa z narkotykami ostatecznie i żyli by długo i szczęśliwie, gdyby młoda mamuśka nie umarła w połogu. Mimo tego, że zdradziłam wam zakończenie to i tak film warto obejrzeć, bo ma przepiękną muzykę i ujęcia (podobno) :).
Na koniec jak wisienkę na torcie obejrzałyśmy rosyjski film "Цель вижу" (Cel widzę). Opowiadający historię żeńskiej szkoły snajperów działającej pod Moskwą w latach 1942 - 1945. Wypuściła ona na front 80 dziewcząt, z których żadna nie wróciła. Choć film był współczesny miało się wrażenie jak by się oglądało klasyczną sowiecką produkcję jedynie z podrasowanymi kolorem i dźwiękiem. Podobnie jak w najlepszym kinie radzieckim postaci były zupełnie papierowo nieautentyczne, a scenariusz niewiarygodny i pełen dziur logicznych. Główna bohaterka oddelegowanie do nauki w szkole traktuje jak zesłanie, bo co noc marzy o powrocie na front i mordowaniu wrogów ojczyzny. Niemiecki żołnierz złapany na rosyjskim terytorium jest przesłuchiwany w sposób bardzo kulturalny, umyty, ogolony i ubrany w świeży mundur chętnie opowiada o planach swego dowództwa. Średnio co kilka minut padają hasłowe slogany o miłości do radzieckiej ojczyzny, poświęceniu życia własnego i bliskich, i zabrakło tylko paru słów uwielbienia dla Josifa Wissiarionowicza.
P.S. Już po powrocie Mysz postanowiła przekonać się, które z filmów zostały nagrodzone i dla swoich hipsterskich czytelników, chcących zabłysnąć na filmoznawczych bankietach wiedzą o trendach w syberyjskiej kinematografii Mysz podaje wyniki.
W kategorii filmów fabularnych:
- Pierwszą nagrodę zdobył polski film "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy, który podobno opowiada o tym, że niepełnosprawni są całkiem spoko i nie gryzą. Mysz to wie nawet i bez filmów więc daruje sobie chyba oglądanie zwycięzcy.
- Drugą nagrodę zdobył rosyjski film "Жажда" (Pragnienie) Dmitrija Tiurina.
- Trzecią nagrodę serbski film "Маменькин сынок" (Synek mamusi") Momciła Mrdakowića.
- Nagrodę dla najlepszego reżysera otrzymał Anton Dorin za film "Чудо" (cudo)
- Nagrodę za najlepszą pierwszoplanową kobiecą rolę Aliena Babienko za rosyjski film "Прощание" ("Pożegnanie) Dmitrija Konstantinowa.
- Nagrodę za najlepszą kobiecą rolę drugoplanową otrzymała Polina Mironova za białoruski film "Бабу" (Babu) Wiktora Bondarowicza.
- Nagrodę za najlepszą męską drugoplanową rolę otrzymał Igor Liach za rosyjski film "Жажда" ("Pragnienie") (Dmitrija Tiurina.
- Nagroda za najlepszy reżyserski debiut trafiła do Dmitrija Konstantinowa za film "Прощание" (Pożegnanie).
- Nagroda specjalna za głębokie przenikanie tematyki współczesności dostała się gruzińskiemu obrazowi "На грани»" (Na krawędzi), który wyreżyserowała Mariam Kacarawa.
- W kategorii filmów dla dzieci pierwszą nagrodę zdobył rosyjski film "Нити" (Nici) Andrieja Kima, drugą również rosyjski "Это твой день" (To twój dzień) Olega Massarygina, a trzeciej postanowiono nie przyznać.
- W kategorii pełnometrażowych filmów dokumentalnych pierwszą nagrodę zdobył bułgarski film "Дождливый день" (Deszczowy dzień), bohaterem którego jest bułgarski jazzman Milćo Liewiew, andrzeja Ćortova, drugą serbski film "Милица" (Milica)Dragana Elćića a trzecią ukraiński film "Тайна королевского батальона” (Tajemnica królewskiego batalionu) Konstantina Kowrigina i Aleksieja Liabacha.
- W kategorii najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny pierwszą nagrodę zdobył białoruski film "Шаги над водой" (Kroki nad wodą) Jurija Timoffiejewa, drugą irański film "Мулла Захра” (Mułła Zahra) Siejedy Mochammeda Hosiejniegoa, trzecią rosyjski film "Папа, здравствуй" (Tato, witaj) Natalii Kononienko. Nagroda specjalna trafiła do rosyjskiego reżysera Siergieja Jastrzembskiego za film "Дед Степан, Мартьям и Мамелфа, или русские староверы в Боливии" (Dziad Stiepan, Martiam i Mamielfa albo rosyjscy staroobrzędowcy w Boliwii).
- W kategorii filmów animowanych pierwszą nagrodę zdobył serbski film "Страна кроликов" (Kraj królików) Anny Niedielkowicz i Nikoli Majdaka, drugą irański film "Масуле ((Masulie) Bachrama Azimiegoa, trzecią serbski film "Элитизм" (Duszko) Paszića.
- W kategorii studenckich i debiutanckich filmów pierwszą nagrodę zdobył rosyjski film "Там, где бьется сердце" (Tam gdzie bije serce) Jelieny Dubkowej, drugą serbski film "Когда папа купит тебе слона" (Kiedy tata kupi ci słonia) Marii Żiżowić, a trzecią rosyjski film "Час" (Godzina) Mariny Migunowej.
* Aleksiej German zmarły w 2013 reżyser, scenarzysta i aktor. Jego czarno białe filmy utrzymane są w stylistyce niemal dokumentalnej. w tym roku dostał pośmiertnie pierwszą nagrodę, Złotą Wilczycę na festiwalu w Rzymie za film "Trudno być bogiem" na podstawie powieści Arkadia i Borysa Strugackich pod tym samym tytułem z 1964 r. co było precedensem w historii europejskiej kinematografii
* Borys Lizniov reżyser, scenarzysta i operator zajmujący się artystycznym kinem dokumentalnym. Nakręcił wiele filmów obsypanych nagrodami w tym ostatni "Ostatni Bal"
* Goran Paskalewić serbski reżyser scenarzysta, producent, montażysta, mówi się, że jego filmy odzwierciedlają dramat ludzkości na przełomie wieków na przykładzie losów jego własnego narodu. Tworzy obrazy pełne symboliki i metafor.
* zainteresowanym polecam niezły artykuł o nim w Newsweeku: http://swiat.newsweek.pl/jewtuszenko-wiecznie-zywy,20802,1,1.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz