niedziela, 28 lutego 2016

Orientation week

Choć zajęcia wiosennego semestru zaczęły się dopiero 11 stycznia, to studenci przyjeżdżający na wymianę międzynarodową musieli się stawić w Greensboro tydzień wcześniej, a to dlatego, by móc przejść gruntowne szkolenie z życia w Ameryce i przygotować się odpowiednio do przyjęcia dumnego miana studenta UNCG. Okazało się, że studentów międzynarodowych wcale nie jest tak wielu. W sumie jest nas ok. 80 osób, z czego niektórzy są tu już od sierpnia. Oprócz Polski reprezentowane są: Włochy, Hiszpania, Irlandia północna, Anglia, Walia, Szwecja, Finlandia, Australia, Turcja, Niemcy, Korea południowa, Chiny, RPA, Hongkong, Japonia, Francja, Brazylia i Nowa Zelandia. 

Pierwszego dnia wszyscy musieliśmy przejść badanie krwi na okoliczność choroby na gruźlice (za jedyne 75$), bo nawet identyczne badania wykonane w jakimkolwiek kraju poza USA lub Kanadą nie były respektowane. Dodatkowo ci, którym brak było aktualnych szczepień, musieli się zaszczepić np. na odrę albo tężec. W tej nieszczęśliwej grupie znalazła się również Mysz, co kosztowało ją kolejne 100$. W Polsce obowiązkowe szczepienia są jedynie do momentu ukończenia szkoły średniej. W USA jednak obowiązek szczepienia jest rozciągnięty na cały okres edukacji, nawet wyższej. Szkoda, że amerykańskie uniwersytety nie informują o tym przyjeżdżających studentów zawczasu, by mogli się zaszczepić we własnym kraju oszczędzając przy tym trochę gotówki...

Orientation week głównie składał się ze spotkań z reprezentantami różnych organizacji i instytucji uniwersyteckich i pozauniwersyteckich. Zostaliśmy dokładnie przeszkoleni jak zapisać się na zajęcia, jak się na nich zachowywać. a nawet jak się ubierać. Wyjaśniono nam, że na wykładach nie musimy pojawiać się w koszulach i pod krawatem, t-shirty i dresy są bardziej na miejscu. Zostaliśmy oprowadzeni po kampusie ze szczególnym uwzględnieniem wycieczki do biblioteki. Różnego rodzaju studenckie organizacje naukowe, społeczne, wyznaniowe i sportowe zachęcały nas byśmy wstąpili w ich szeregi.

Reprezentant, któregoś z banków przekonywał nas do założenia sobie Amerykańskiego konta, a przedstawiciel AT&T zachęcał do wykupienia abonamentu w ich sieci komórkowej. Przez policjanta z uniwersyteckiego posterunku zostaliśmy pouczeni, że narkotyki są złe, a picie alkoholu poniżej 21 roku życia jest nielegalne.

Uprzedzono nas, iż jesteśmy dużą atrakcją dla amerykańskich studentów, więc żebyśmy się nie dziwili, jeśli będą chcieli się z nami zaprzyjaźnić. Tłumaczono nam, że należy sumiennie odrabiać prace domowe, nie wolno ściągać na egzaminach, a także kserować podręczników.

Niektóre z tych zagadnień postaram się rozwinąć w kolejnych notkach, ale na razie chciałabym dać obraz ogólny, jak szeroko zakrojona była to akcja uświadamiająca.

Każdy międzynarodowy student dostaje miejscowego studenta Anioła Stróża zwanego pall. Jego zadaniem jest pomagać nowemu studentowi we wdrożeniu się do życia na amerykańskim uniwersytecie, wyjaśnianie wszelkich wątpliwości i pomoc w różnych życiowych sprawach. Palle podobno bywają różni, niektórzy studenci nawet nigdy nie widzieli swojego palla na oczy. Na szczęście K. mysia pallka, jest świetna i bardzo zaangażowana w swoją misję. Na samym początku przeszkoliła Mysz jak samodzielnie dojść na zajęcia, do stołówki i w pare innych ważnych miejsc. Poza tym jest bardzo sympatyczna, otwarta i jak na Amerykankę wcale niegłupia. W zasadzie to Mysz na każdym kroku wykazuję się perfekcyjną ignorancją zarówno z zakresu języka angielskiego jak i znajomości Amerykańskiej kultury, ale na szczęście K. wszystko tłumaczy, a trudne słówka wysyła potem na facebooku, żeby Mysz mogła sobie zapisać. K. jest Afroamerykanką i bardzo interesuje się kwestiami walki z dyskryminacją, historii ruchów społecznych i tym podobne. Na każdym kroku więc doszkala Mysz z tego zakresu, co jest ciekawe, bo w Polsce niewielkie mamy o tym pojęcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz