wtorek, 4 marca 2014

Myszy na drezyny!

Ktokolwiek będziesz w dolnośląskiej stronie,
Do Jaworzyny ciemnego centrum
Wjechawszy, pomnij zatrzymać twe konie,
Byś się przypatrzył muzeum.

Po obejrzeniu wszystkiego, co oferuje piękne miasto Świdnica, Mysz zapragnęła wypuścić się na wyprawę po okolicy. Śnieżno-mroźna pogoda nie sprzyja spacerom po starówkach i górskim wędrówkom, więc wybór padł na muzeum techniki i kolejnictwa w Jaworzynie śląskiej i okazał się strzałem w dychę.

O tej porze roku nie ma tam prawie żadnych zwiedzających, więc niezwykle sympatyczna pani przewodniczka oprowadziła wszędzie Mysz indywidualnie. Załatwiła jej nawet nadprogramowe zwiedzanie warsztatu połączone z macaniem zabytkowej, ale wciąż pracującej tokarki, której używa się tam do toczenia brakujących elementów do parowozów. To w zasadzie logiczne, że części do zabytków toczy się również na zabytku. Wszystko musi być vintage, bez ściemy. Jaworzyna była największym węzłem kolejowym posiadającym parowozownie aż na 19 stanowisk, dlatego pomysł stworzenia muzeum kolei narodził się właśnie tam.


Zwiedzanie zaczyna  się od przejażdżki prawdziwą ręczną drezyną, a potem jest już tylko lepiej.


Mysz pomacała sobie parę ciuchci.


Nauczyła się kilku nowych, trudnych słów, jak tendr* i obrotnica *. W zbiorach muzeum znajdują się lokomotywy z lat 70tych, które już wtedy mogły rozwijać prędkość prawie 200 km na godzinę. No i po co nam pendolino? Pomacała Mysz różne kolejarskie czapki i fragmenty szyn z rozmaitych krajów.


Na wystawie z zabawkami pobawiła się drewnianymi samochodzikami. W sali poświęconej gospodarstwu domowemu odkryła ze wzruszeniem, że pralka, którą pamięta z dzieciństwa jako kosz na brudną bieliznę jest już zabytkiem. Na dziale poligraficznym pomacała prasę drukarską i poukładała czcionki w niedługi, ale bardzo cenzuralny tekścik. Prawdziwym rarytasem jest kolekcja motocykli. Są polskie junaki, ale i amerykańskie Harleye, niektóre prawie stuletnie. 



Wisienką na torcie zwanym techniką był natomiast przesławny komputer Odra. Mysz obejrzała sobie całe bogactwo średniowiecznej informatyki, w tym np. programy tkane ręcznie z miedzianych drucików.



 
Dyskietka Odry:


Pamięć Odry:


A na sam koniec pobawiła się wielką makietą kolejki, na której niegdyś uczniowie szkoły kolejarskiej uczyli się zarządzać ruchem. 



W muzeum ponoć latem można się przejechać prawdziwym dymiącym parowozem. Mysz już sobie ostrzy ząbki, więc kiedyś na pewno wrócimy tu znów.

* tendr to skrzynia albo doczepiany wagonikza parowozem gdzie podróżowały zapasy węgla i wody
** nie mylić ze zwrotnicą - obrotowy pomost który odstawiał parowóz do parowozownim, czyli ciuchciowego garażu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz