poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Z wizytą u Fernanda Pessoi

Tworzący w nurcie modernizmu, ale zdecydowanie wykraczający poza jego ramy, Fernando Pessoa jest uważany nie tylko za najwybitniejszego poetę portugalskiego XX w., ale i za jednego z najważniejszych poetów współczesnych na świecie. Bogactwo  i różnorodność pozostawionej przez niego spuścizny literackiej  (ok. 27 000 stron rękopisów) przedziwnie kontrastuje z  ubóstwem i przeciętnością jego realnej egzystencji. 

Pessoa urodził się  w 1888 r. w Lizbonie i tamże  zmarł w 1935 r.  Nie oznacza to jednak, iż przez całe życie nie opuszczał rodzinnego miasta. Gdy w wieku 5 lat został osierocony przez ojca, matka dość szybko pocieszyła się w ramionach portugalskiego konsula w Durbanie, tam też przyszły poeta spędził swoje dzieciństwo i młodość wracając do Lizbony dopiero w  1905 r. Nad Tagiem spędził ponad 30 lat pracując jako drobny księgowy. Choć brał aktywny udział w ówczesnym życiu literackim (współtworzył czasopismo "Orfeu") to jednak jego życie było zupełnie pozbawione burzliwych przeżyć, tak typowych dla jego francuskich czy amerykańskich rówieśników. 

Co może zrobić nieprzeciętnie wrażliwy poeta wiodący do bólu zwyczajny i nudny żywot urzędnika? Oczywiście stworzyć w swej twórczości rzeczywistość alternatywną. Pessoa jednak nie poprzestał na jednej, lecz wykreował ich dziesiątki. Każda z nich była związana z jakimś jego alterego, które nazywał heterenimami. Każdy z nich został przez autora wyposażony w szczegółową biografię, zawód, zainteresowania, cechy wyglądu i charakteru, styl  pisarski, poglądy filozoficzne, wrażliwość estetyczną oraz przekonania polityczne. Niejednokrotnie rzeczywistości te przenikały się, tworząc niezwykle zagmatwaną układankę. Jak złożona była to konstrukcja, niech zaświadczy  fakt, iż dwa z jego ważniejszych heteronimów: tęskniący za monarchią lekarz Ricardo Reis oraz nihilistyczny inżynier Alvaro de Campos uważały trzeci, stoickiego obserwatora świata, Alberta Caeirę za swojego mistrza.

Żeby lepiej zapoznać się z życiem i twórczością Pessoi, Mysz postanowiła wybrać się do jego muzeum. Znajduje się ono w dzielnicy Campo Ourique, w domu, gdzie poeta spędził ostatnich 15 lat swego życia. Casa museu Fernando Pessoa to nie tylko muzeum, ale prężna instytucja kulturalna prowadząca badania naukowe i organizująca warsztaty edukacyjne. Budynek ma 4 kondygnacje, ale wystawiona w nim ekspozycja jest niewielka. Na najwyższym piętrze znajduje się tzw sala multimedialna, gdzie na ekranie dotykowym można zapoznać się z niesamowicie drobiazgowo opisanym życiorysem Pessoi łącznie z datami urodzin jego kuzynów albo przeprowadzek jego sióstr. Na ścianach wiszą naturalnej wielkości sylwetki poety w różnych odsłonach, ale zawsze z nieodzownym  kapeluszem. Są one wycięte z tektury, więc przynajmniej coś można macnąć. W pokoju obok znajduje się  zdygitalizowana, osobista biblioteka Pessoi, gdzie można  obejrzeć  różne podpisy jego samego oraz jego heteronimów (w sumie jest ich około tysiąca), albo przejrzeć książki z notatkami poety na marginesach. Można spróbować swoich sił w grach pessoanskich. W jednej z nich  trzeba uzupełnić pojawiający się na ekranie wiersz, a w innej,  sterując postacią Fernanda, złapać wyskakującą z okna Ofelię. Najprzyjemniejszy jest pomalowany na granatowo pokoik, gdzie można  zapaść się w miękkich fotelach i posłuchać lecących z głośników wierszy Pessoi  na zmianę po angielsku i portugalsku. Żeby było śmiesznie, to nie są te same wiersze. Piętro niżej znajduje się sala konferencyjna, w której  pod oknem w niewielkich gablotkach wystawione są drobiazgi należące do poety, jak: pudełko zapałek, papierośnica, łyżeczka, okulary, czy chusteczka. Na pierwszym piętrze zwiedzić można natomiast pokój poety z pełną popielniczką przy łóżku (podobno palił 80 papierosów dziennie) oraz śmietnikiem pełnym zgniecionych papierów. Na parterze ulokowała się  słynna biblioteka. W jej zasobach znaleźć można nawet   "Księgę Niepokoju" po polsku oraz sklep z pamiątkami, gdzie Mysz stała się wielką atrakcją.





Jedną z najsłynniejszych książek Pessoi i jedyną wydaną za jego życia jest "Messagem" ("Przesłanie"). W roku 2015 minęło dokładnie 80 lat od jej publikacji, co stało się inspiracją dla bardzo ciekawego przedsięwzięcia. Młody grafik Bruno Brites, laureat olimpiady brajlowskiej* zaprojektował wydanie  "Messagem" w braille'u. Książka została wydana w nakładzie 30 sztuk. W świecie niewidomych słowo drukowane jeszcze szybciej ustępuje miejsca książce cyfrowej niż wśród osób widzących. Książki brajlowskie są wielkie, nieporęczne i nie mają żadnej wartości estetycznej. Brites chciał to zmienić i stworzył książkę, która pozwoli niewidomemu czytelnikowi poczuć do niej sympatię jako do przedmiotu. Książka  nie wygląda jak typowe wydawnictwo braillowskie. Obłożona jest korkiem, a  na okładce umieszczony jest ceramiczny panel odzwierciedlający graficzny wygląd oryginalnej okładki. W środku znajduje się wersja zarówno wydrukowana w braille'u, jak i w czarnodruku, dzięki czemu z jednego egzemplarza mogą razem korzystać widzący i niewidzący czytelnicy. Pani w muzeum była niesamowicie podjarana obecnością Ślepej Myszy, gdyż miała wreszcie pierwszego klienta dla swego skarbu. Z tego zachwytu zaczęła zdejmować z półek także inne, przeznaczone na sprzedaż pamiątki. W ferworze  pokazywania wdrapała się nawet na drabinę żeby ściągnąć  siedzącego Ferdynanda z papermache za jedyne 150 euro.

* Portugalski związek niewidomych organizuje co roku olimpiadę czytania Braille'a. Niewidomi uczestnicy są podzieleni na trzy kategorie wiekowe. Istnieje także dodatkowa kategoria dla osób widzących. Wszyscy mają się popisać umiejętnością czytania braille'a niezależnie od tego czy widzą czy nie. Bruno Brites należał oczywiście do tej ostatniej kategorii, a udział w konkursie zainspirował go do zrobienia czegoś dla kreciego czytelnictwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz